Czy uznawanie uzależnienia od narkotyków za chorobę przewlekłą jest prawidłowe? Jaką rolę pełni tutaj wybór w momencie sięgania po narkotyk?
Powszechnie uznano w ostatnich dziesięcioleciach nadużywanie narkotyków za chorobę.
„Uzależnienie jest przewlekłą, często nawracającą chorobą mózgu…” (NIDA, 2008).
Sprzeciwia się temu Gene Heyman, który w swojej książce „Addiction – a disorder of choice” zgromadził liczne dowody – historyczne, antropologiczne, kliniczne i laboratoryjne, mówiące o kluczowej roli procesów dobrowolnego wyboru w kontekście uzależnienia.
Czy zatem to nie choroba?
Przede wszystkim, jako punkt wyjściowy do swoich rozważań, Heyman traktuje fakt, iż okazjonalne zażywanie narkotyków nie prowadzi zwykle do ich nadużywania w dalszej perspektywie. Sytuacja taka ma miejsce jedynie w około 2-3% osób.
Zmiany w aktywności mózgu nie wystarczą, by mówić o chorobie
Następnie podważa kolejne tezy. Odwołuje się do badań wskazujących na różnice w aktywności mózgu i funkcjach neuronów pomiędzy osobami nadużywającymi narkotyki, a osobami ich nie stosującymi (Volkow, Fowler, Wolf i Schyer, 1990). Konsekwencją tych badań jest założenie, że uzależnienie związane ze zmianami struktury i funkcji mózgu klasyfikuje nadużywanie narkotyków do chorób psychicznych. Faktem natomiast jest, że każda trwała zmiana zachowania wiąże się ze zmianami w ośrodkowym układzie nerwowym. Ponadto, nawet jeśli uczestnictwo układu nerwowego w zachowaniu jest faktem, nie oznacza to, że mówimy od razu o przewlekłej chorobie.
Silne pragnienie to wciąż za mało
Do błędnych założeń w traktowaniu uzależnienia jako choroby dochodzi brak konsekwencji w przyznaniu się do silnego pragnienia zażycia. Klasyfikacja zaburzeń psychicznych DSM Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego usunęła to pragnienie jako cechę diagnostyczną uzależnienia od narkotyków. Mimo tego nadal uznawane jest za istotny element, szczególnie w przypadku nawrotu choroby. Heyman jednak poprawnie dedukuje, że jeśli większość osób nadużywających odczuwa głód związany z brakiem substancji, czyli pragnienie. Jednak część uzależnionych wychodzi z nałogu, zatem nie może być ono na tyle istotne w wywoływaniu nawrotu choroby.
Aktywność dopaminy w mózgu
Podobnym tokiem rozumowania można posłużyć się atakując kolejną z podstaw modelu choroby. Zasadniczo chodzi o zbytnie uproszczenie idei, że aktywność dopaminy w mózgu zapewnia odpowiednie wyjaśnienie nadużywania narkotyków. Dopaminy, która jest odpowiedzialna za uczucie przyjemności. Prawda jest taka, że każde zachowanie, które w konsekwencji dostarcza nam przyjemność, wiąże się ze zmianami w aktywności dopaminy w mózgu. Oznacza to, że nie może być ona jedynym wyjaśnieniem rozwoju i utrzymania nadużywania narkotyków.
Wybór, a uzależnienie
Ostatecznie Heyman dowodzi, że normalne procesy wyboru leżą u podstaw nadużywania narkotyków. Można zatem wnioskować, że ludzie nie wybierają uzależnienia od narkotyków, a dokonują jedynie wyborów prowadzących do uzależnienia. Dlaczego więc nie wszyscy są uzależnieni od narkotyków? Heyman twierdzi, że odpowiedzią na to pytanie jest fakt, iż ludzie różnią się tym, jak określają sekwencję wyborów. Pokazuje, że ogólną korzyść z szeregu wyborów można zmaksymalizować, nie wybierając natychmiastowej (jego zdaniem lepszej) opcji.
Leczenie uzależnienia w oparciu o model wyboru
Heyman w swojej książce porusza dwie ważne kwestie. Po pierwsze, twierdzi, że nadużywanie narkotyków nie powinno być uważane za chorobę. Po drugie, sugeruje, że przyczyn nadużywania narkotyków można szukać w specyficznej sekwencji wyborów.
Jak więc leczyć się według tej teorii? Jednym ze sposobów jest wprowadzenie alternatyw, które są silniejsze w kierowaniu wyborem, niż te, które działają w przypadku nadużywania narkotyków. Na koniec dodam, że sam Heyman mówi o tym, że w większości osoby uzależnione są niezamężne. Do podobnych wniosków dochodzę na podstawie swojego doświadczenia w pracy z mieszkańcami Warszawy, głównie na Bielanach. To może oznaczać, że obecność partnera życiowego stanowi odpowiednią alternatywę, czyli idealny bodziec do walki z uzależnieniem.