Wielu z nas obawia się odrzucenia przez grupę społeczną, z którą jesteśmy związani. Często odczuwamy lęk, że nasze zachowanie może odbiegać od oczekiwań innych ludzi. W praktycznie każdym społeczeństwie istnieją grupy mniejszościowe, które podlegają stygmatyzacji, które są piętnowane i izolowane od reszty „normalsów”. Czasem wystarczy reprezentować odmienny styl życia czy ubierania się, przynależeć do innej religii lub narodowości. Jednakże badania przeprowadzone przez WHO w 14 krajach wykazały, że najmocniej napiętnowaną i izolowaną od reszty społeczeństwa grupę stanowią osoby uzależnione od alkoholu i narkotyków. I niestety stygmatyzacja ta wiąże się z poważnymi konsekwencjami, gdyż sprzyja większej alienacji ludzi zmagających się z nałogiem, a także utrudnia proces poszukiwania pomocy i zdrowienia.
Większość społeczeństwa nie rozumie problemu uzależnienia. Wielu ludzi postrzega je jako wynik złych osobistych decyzji osoby chorej. Padają słowa, że przecież nikt nikogo nie zmusza do picia alkoholu czy brania narkotyków. Nie dostrzegają jak bardzo złożony jest ten problem, że na rozwój uzależnienia wpływa cała masa różnych czynników. Negatywne postrzeganie osób uzależnionych niestety prowadzi do ich dehumanizacji, w oczach innych ludzi nie zasługują na empatię i współczucie. Co ciekawe w przypadku alkoholu, samo jego spożywanie jest powszechnie akceptowane. Na spotkaniach towarzyskich wręcz namawia się do picia, a odmowa kieliszka postrzegana jest jako coś negatywnego. Stygmatyzacja zaczyna się, gdy nadmierne picie przeszkadza reszcie społeczności, a zachowanie osoby uzależnionej zbyt mocno różni się od przyjętych norm.
Nie tylko jednak zachowanie osób uzależnionych wzbudza negatywne nastawienie społeczeństwa, także stosunek do leczenia wiąże się z wieloma krzywdzącymi stereotypami. Dla kogoś uzależnionego od alkoholu pójście na terapię to często ostateczność z powodu obawy przed byciem ocenianym. To kolejne piętno, z jakim musi się mierzyć. Szukam pomocy, więc wszyscy dowiedzą się, że mam problem, że jestem inny, że jestem słaby. Będą o mnie mówić za moimi plecami, odwrócą się ode mnie. Lęk przed stygmatyzowaniem związanym z terapią może sprawić, że osoba chora zacznie staranniej ukrywać swoje uzależnienie, także ze strachu przed napiętnowaniem pozostałych członków jej rodziny.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że sam język, jakiego używamy przy omawianiu problemu uzależnienia, wynika ze stygmatyzacji osób uzależnionych, a co za tym idzie, dodatkowo go pogłębia. Określanie kogoś mianem „alkoholika” lub „narkomana” niesie ze sobą negatywny wydźwięk, wywołuje ukryte uprzedzenie poznawcze. Zamiast tego zwroty takie jak „osoba uzależniona” lub „osoba z zaburzeniem związanym z używaniem substancji” budzi raczej terapeutyczne nastawienie i zdejmuje z osoby chorej krzywdzącą etykietę. Ważne jest zrozumienie, że uzależnienie nie jest problemem moralnym, nie wynika z czyjejś słabej woli. Dziś uznaje się je za chorobę mózgu – dysfunkcję układu nagrody – jest problemem zdrowotnym.
Nie zapominajmy, że stygmatyzacja spycha osoby uzależnione na margines życia społecznego, utrudnia im procesy zdrowienia. Dlatego bardzo ważne jest, byśmy zwracali uwagę na swoje własne nastawienie, na język, którego używamy, a także kierowali się empatią i zrozumieniem. Piętnowanie poszczególnych grup społecznych powinno stać się reliktem przeszłości i nigdy nie mieć miejsca we współczesnym społeczeństwie.